środa, 19 września 2012

Chuchanie na zimne. A właściwie to historia przewrażliwionego pana w wieku prawie średnim.


Od wiosny nie chorowałem. Nie chorowałem wcale. Stan taki przypisuję temu, że biegałem w miarę regularnie. Tak pomiędzy 100-200 km miesięcznie. Od swoich debiutów w półmaratonie Marzanny w marcu i w maratonie w Paryżu w kwietniu. Wcześniej w okresie zimowym chorowałem sporo i biegałem w kratkę. Albo na odwrót - biegałem w kratkę, przez co chorowałem sporo. Półmaraton biegłem z gorączką. Po nim cały tydzień nie biegałem, a nawet poddałem się i w bólach (psychicznych) przyjąłem antybiotyk. Kolejny miesiąc pobiegałem i wystartowałem w maratonie. Od tego czasu poza dolegliwościami alergicznymi nie chwytało się mnie nic.

Istotnie w historii jest jeszcze to, że kilka dni temu rozmawiałem z kolegą, którego córa pierwszoklasistka zaczęła mieć nagle problem neurologiczne (prawdopodobnie padaczka). Mniejsza o szczegóły ale się przejąłem i to bardzo. 

Trzy dni temu przed snem zaczęło mi się lekko kręcić w głowie. Efekt był taki jakbym był po kilku piwach. Po położeniu się spać i zamknięciu oczu tak samo. Pomyślałem sobie, że to zmęczenie. Ale rano stan wstawienia niealkoholowego się utrzymywał.

No to zaczęło się. Wymyślanie chorób i dolegliwości. Laryngologiczne, a może układ krążenia? Może jednak głowa?Wczoraj zadzwoniłem do kolegi lekarza, który na wszelki wypadek zalecił zrobienie USG tętnic szyjnych. Polazłem, zrobiłem i oczywiście w tym fragmencie akurat nic mi nie dolega. Sugestia była taka żeby teraz chwilę poczekać bo może po prostu infekcja jakaś mnie dopadła. Ale mi przecież nie nie jest! Absolutnie nic mnie nie boli, nic mi nie dolega. No poza tym kręceniem w głowie.

Dziś do południa poszedłem sobie pobiegać. W planie miałem lekkie wybieganie 10 km trochę asfaltu, trochę pagórków. No i po pierwszym kilometrze już wiedziałem co mi jest. Czułem się dokładnie tak samo jak przed wspomnianymi na początku startami w okresie, w którym imało mnie się każde choróbsko jakie napotkałem. Takie bieganie na hamulcu ręcznym. Tempo 6 min/km, a tętno 160-170! Co jest!? Ano drogi kolego, twój organizm zdaje się być zajęty czymś więcej niż zwykle. Może jakaś infekcja? :-)

W głowie mi się już nie kręci. Gorzej, bo za niecały miesiąc maraton w Poznaniu, a ja mam zamiar urwać 30 minut z czasu z Paryża (4:10). Ale zakładam, że ten epizod nie powinien wpłynąć aż tak bardzo na to co wybiegałem sobie przez lato.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz